Jak tam jest

Ani oko tego nie widziało, ani ucho tego nie słyszało, ponieważ będziemy to oglądać innym niż ziemskim wzrokiem i słuchać tego innym niż ziemskim słuchem. Ale czy możemy - będąc jeszcze na ziemi - zrezygnować z oglądania czy słuchania czegokolwiek po drugiej stronie śmierci, wybierając prostą nicość? Czy religie, które nie rozpoznały Boga jako Osoby, prowadzą wyznawców do bezosobowej nicości? A chrześcijanin, który Boga poznał jako Osobę, czy może zrezygnować z pośmiertnego spotkania ze Stwórcą twarzą w Twarz, jak osoba z Osobą? Czy może wybrać nie-Byt?

*

Moja Mama, osoba zdecydowanie wierząca i religijna, pod koniec życia twierdziła, że nie chce żadnej wieczności, bo doczesność dostatecznie ją zmęczyła. Ja z kolei pod koniec jej życia wysłałam ją do piekła, zmęczona zachowaniami, w których nie rozpoznawałam jeszcze starczej demencji, a które byłam skłonna składać na karb złośliwości w stosunku do mojej osoby, chociaż mama osobą złośliwą nie była.

Kiedy po raz kolejny wędrując po domu w środku nocy wybiła mnie ze snu nawołując mnie moim imieniem bez żadnej konkretnej potrzeby, powiedziałam: - Za to, co mama robi, będzie się mama smażyć w piekle. - Powiedziałam to bez cienia złości, jakoś tak bezsilnie. Spokojne przekonanie, z jakim wypowiadałam słowa, nie zrobiło na mnie wtedy wrażenia - teraz jednak mnie przeraża.

Niedługo po śmierci Mamy zobaczyłam jej twarz: żyjącą, ale martwą, bez cienia jakiegokolwiek wyrazu, zimną jak lód i szarą jak popiół, jakby poskładaną w znaną mi całość z drobinek lodowatego popiołu. Popiołem jesteś i w popiół się obrócisz? Nie wiem do dziś, czy opisana wizja przyszła do mnie we śnie czy na jawie. Wiem natomiast, że tamta szara beznamiętność niosła w sobie przerażenie.

Czy przychodziła do mnie z miejsca, do którego ją kiedyś przypisałam? A może przychodziła z miejsca, do którego sama przypisała siebie swego czasu, mówiąc, że nie chce wieczności? Może w chwili śmierci dane jej było przez moment zajrzeć za kulisy czekającej na nią nicości, może przez jakąś szczelinę pokazano jej również skrawek wiecznego szczęścia, żeby wiedziała, z czego rezygnuje, i może wtedy przeraziła się? Może poprzez wizję, której doświadczyłam, bezgłośnie prosiła, żebym coś zrobiła, żebym interweniowała w jej sprawie, żebym odwróciła bieg zdarzeń?

A może chodziło o kogoś innego, znanego nam obu? Może życie wieczne jednak stało się jej udziałem, czego jej zawsze życzyłam i życzę, i może dane jej było przez jakąś szczelinę zobaczyć tego kogoś w beznamiętnej krainie zimnych popiołów? Nie wykluczałam, że mogła tam dostrzec moją osobę i przerażona przyszła w tym śnie, czy w tej jawie, żeby mnie ostrzec. Może to ja, tamtym swoim stwierdzeniem o piekle, wybrałam los dla siebie samej?

Niedługo po śmierci Mamy nie tylko zobaczyłam ją, ale również usłyszałam, kiedy w jakiejś sprawie zamiast zwracać się w modlitwie do Boga, zwracałam się do niej. - Jestem teraz w Chrystusie, kontaktuj się ze mną przez Chrystusa. - powiedział głos, skutecznie korygując mój błąd. Do Chrystusa więc skierowałam swoją prośbę o ratunek dla osoby lub osób z krainy lodowych popiołów, których dotyczyła tamta wizja, niezależnie, czy chodziło w niej o Mamę, czy o mnie, czy o kogoś całkiem innego.

*

A ja? W pełni przyjmuję odpowiedzialność za wszystkie swoje słowa i czyny, bo tego wymaga sprawiedliwość. Bożej mądrości i miłosierdziu pozostawiając rozstrzygnięcie stopnia mojej winy. Tej samej mądrości i temu samemu miłosierdziu wypada pozostawiać rozstrzygnięcia dotyczące wszystkich naszych osobistych ziemskich deklaracji dotyczących pozaziemskiej/ponadziemskiej rzeczywistości.


.