Nie jestem członkiem partii, która
wystawiła jego kandydaturę. Nie jestem nawet tej partii sympatykiem.
Natomiast świadomie od ośmiu lat należę do elektoratu Prawa i
Sprawiedliwości, bo rozum i sumienie tak mi nakazują.
*
W
latach 1990-tych byłam blisko polityki, również tej na szczeblu
krajowym. Poznałam niektórych ludzi, którzy tworzyli politykę czasu
transformacji. Poznałam nieco mentalność i mechanizmy panujące w tych
środowiskach. Widziałam także budzenie się demonów władzy w ludzkich
głowach. Swojego miejsca w polityce w sposób aktywny szukałam w
środowisku dość idealistycznym - w próbach powołania partii
konserwatywnej, w nurcie republikańskim. Nie udało się.
Porozumienie
Centrum, do którego miałam dystans, nie szukało mnie, ani ja nie
szukałam kontaktu z tym ugrupowaniem, a potem zniknęło ono ze sceny
politycznej. Unia Demokratyczna/Unia Wolności z kolei zmierziła mnie od
samego początku, ponieważ z bardzo bliska widziałam niedemokratyczne
podstawy jej powstawania. Z czasem pojawiła się inna polityczna
inicjatywa, Platforma Obywatelska, która wchłonęła część ludzi z mojej
konserwatywnej bajki. Przyjrzałam się nowemu ugrupowaniu i
zdystansowałam się. Porozumienie Centrum swego czasu odrzucało mnie
przez swój pro-wodzowski dogmatyzm oraz dość ostrą, jak na tamte czasy,
retorykę; PO odrzuciła przez widoczne otwarcie na cynicznych
politycznych karierowiczów. Jeśli natomiast idzie o retorykę, bardzo
szybko prześcignęła w ostrości PC i wyrosłe z niego PiS. Cynicy
polityczni znajdą się w każdej partii, jednak PO stała się ich
szczególnym azylem i wylęgarnią. W 2005 próbowałam swoimi głosami
oddanymi w różnych wyborach pożenić obie postsolidarnościowe siły
polityczne, ale i to nie udało się. Koalicja PO i PiS nie przetrwała.
W
sytuacji powstałej po wyborach 2007 roku świadomie postanowiłam
wzmacniać swoim głosem partię opozycyjną, uważając, że konieczna jest
polityczna kontrola platformianych cyników. Każdy mój głos oddawany na
PiS był również, a może nawet przede wszystkim, poparciem dla
postulowanej przez tę partię polityki zagranicznej, przede wszystkim
regionalnej, która kiedyś wyśmiewana, zaczyna obecnie, być może już za
późno, znajdować szersze uznanie.
Natomiast
od roku 2010 jestem świadoma, że głosując na PiS, posyłam tych ludzi na
śmiertelne zagrożenia, ponieważ ich główny przeciwnik, pomimo
europejskich deklaracji, przesiąknięty jest mentalnością azjatycką .
Żądny władzy absolutnej, władzy za wszelką cenę, władzy niepodzielnej,
nieznoszącej jakiejkolwiek opozycji, nie zawaha się przed żadnym
sposobem pozbycia się politycznego oponenta. Wypowiedzi o dożynaniu
watahy, czy o dobijaniu opozycji nie wzięły się znikąd. Pochodzą z
czyichś głów. Nie wiem, skąd wzięły się w tych głowach. Może sam diabeł
wlał w nie swój jad - demona władzy zatruwającego duszę.
*
PiS-u
nie idealizuję, ale cenię horyzonty myślowe Jarosława Kaczyńskiego.
Póki Kaczyński trzyma PiS w swojej ręce, póty tej partii ufam. Podoba mi
się wystawienie w wyborach prezydenckich kandydatury Andrzeja Dudy,
polityka stosunkowo młodego, lecz o szerokim politycznym doświadczeniu
zdobytym poprzez bliską współpracę z prezydentem Lechem Kaczyńskim oraz
przez działalność poselską na szczeblu polskim i europejskim. Znam
opinie osób, które prywatnie poznały Andrzeja Dudę w okresie studiów
jako osobę przyzwoitą i rzetelną, ale również sama dostrzegam w moim
kandydacie na urząd prezydenta przyzwoitość, szeroką wiedzę i dużą
kulturę. Chcę, aby prezydent naszego kraju godnie ten kraj
reprezentował. Chcę, aby prezydent naszego kraju traktował posiadaną
władzę jako służbę narodowi. Chcę, żeby prezydent naszego kraju, na ile
to możliwe, przyczyniał się do zmiany jego politycznego, gospodarczego i
kulturowego oblicza. Dlatego Duda.
2015 rok
.