Duda, czyli zgoda

Andrzej Duda jest człowiekiem, który w swoim środowisku w sposób organiczny dążył do ogólnej zgody, próbując często jednać osoby o skrajnych nieraz przekonaniach. Taki był w młodości, jak dowiedziałam się prywatnie od osób, które takiego właśnie Andrzeja Dudę poznały podczas studiów. Sądzę, że taki jest również teraz, sądząc z obserwacji jego zachowań i wypowiedzi podczas kampanii wyborczej.

W jednym z niedawnych wywiadów Jarosław Kaczyński wspomniał, że obecnego kandydata na urząd prezydenta państwa jego partia wyłoniła na podstawie badań socjologicznych. Sądzę, że były to badania służące określeniu społecznych oczekiwań od osoby pełniącej najwyższy urząd w państwie. Skoro Prawo i Sprawiedliwość wystawiło kandydata z samej natury koncyliacyjnego, w świetle słów J. Kaczyńskiego znaczyłoby to, że takie jest najgłębsze zapotrzebowanie społeczne.

*

Główny kontrkandydat Andrzeja Dudy rozpoczął kampanię pod hasłami zgody, być może opierając się na podobnych badaniach nastrojów społecznych, ale swoją postawą oraz swoimi słowami wykazał, że w rzeczywistości nie jest człowiekiem zgody, któremu można by powierzyć zadanie jednania podzielonego narodu.

Ćwierć wieku temu wybuchł konflikt nazwany wojną na górze, który podzielił solidarnościową scenę polityczną na dwa skrajne obozy: jeden skupiony wokół osoby Adama Michnika, drugi skupiony wokół osoby Jarosława Kaczyńskiego, z Lechem Wałęsą w różnym czasie w różny sposób balansującym między nimi.

Czy podział polityczny, który wtedy nastąpił był konieczny? W moim przekonaniu tak, gdyż dzięki niemu mogliśmy jako społeczeństwo lepiej poznać nurty polityczne obecne wśród szeroko rozumianej wcześniejszej opozycji antykomunistycznej, jak również - co ważne - osoby wspomniane nurty reprezentujące. Po roku 1989 byliśmy również świadkami rodzenia się nowych politycznych inicjatyw, z których tylko niektórym udało się zdobyć silną pozycję na scenie politycznej.

*

Niestety, ostry podział środowiska solidarnościowego nazwany wojną na górze, która miała zapewniać pokój na dole, przeniósł się - głównie na płaszczyźnie wyniszczających emocji - na większość społeczeństwa.

Proces tworzenia podwalin silnego systemu dwupartyjnego wydaje się zakończony. Czy ulegnie on zasadniczej modyfikacji ze strony obecnej antysystemowej rebelii zwolenników Pawła Kukiza, trudno w tej chwili przewidzieć.

Niezależnie od biegu dalszych wydarzeń na tak zwanej górze, jako narodowi potrzebny jest nam pokój na tak zwanym dole. Zasadniczo wiemy już, kto jest kim w polityce. Zdaję sobie sprawę, że wiemy na tyle, na ile mamy dostęp do rzetelnej informacji, o którą nie jest łatwo wobec przerażającego upartyjnienia mediów. Mam jednak nadzieję, że uda nam się przywrócić mediom ich właściwy - służebny wobec całości społeczeństwa - charakter.

*

Gruntowne uporządkowanie spraw związanych z funkcjonowaniem władzy czwartej i trzeciej, drugiej i pierwszej jest niezbędne. Powinno i może przebiegać ono pod spokojnym i mądrym patronatem konstytucyjnej głowy państwa. Dlatego życzę sobie i nam, żeby ten urząd pełnił człowiek pokroju Andrzeja Dudy. Żeby być dobrze zrozumianą: nie chodzi mi o pana Dudę, ani nie chodzi mi o PiS. Chodzi mi o – Polskę.

.