Wyborcza


Rozrywki umysłowe
lipiec 2015

Zapalam się. Od wyborów do wyborów, od kampanii do kampanii. Zapalam się w internecie, zapalam się w interesie. W interesie mojego kraju zapalam się - tak jak interes mojego kraju pojmuję.

*

Kiedyś gardłowałam w zakładach pracy. O solidarności, samorządności, niezależności. Wtedy był rok 1980, a ja nie miałam trzydziestu lat. Potem gardłowałam na placach, w remizach, w kościołach. Był wtedy rok 1989, były wtedy pierwsze wolne wybory, a mnie brakowało trzech lat do czterdziestu. Pomiędzy tymi dwiema datami mniej gardłowałam, a więcej głosiłam. Słowo i słowa głosiłam - o wolności i godności, o wierze i nadziei.

Rok 2007, rok kolejnych ważnych wyborów, a jednocześnie rok mojego przejścia na wcześniejszą emeryturę, zapala mnie ponownie, tym razem w internecie. Tutaj czasami gardłuję, ale częściej głoszę. Głoszę wiarę i miłość. Bronię naszej świętej wiary katolickiej - tak właśnie wyjaśniam znajomym swoją internetową aktywność.

Od czasu do czasu, od wyborów do wyborów - ponownie więcej gardłuję. Takie są wymogi kampanii wyborczej - wiem z praktyki. Gardłuję o nadziei - z nadzieją. Mój 1980 i 1989, oraz lata pomiędzy nimi, nie przeszły jeszcze do przeszłości. Nie staną się przeszłością, dopóki nie stanie się tamta nadzieja - dopóki tamta nadzieja nie spełni się całkowicie. Ojczyznę wolną wróć i błogosław, Panie.

*

Moja najpierwsza tutejsza notka - napisana dzień po wyborach roku 2007 - była krótka [Jestem pisuarem]: „Po raz pierwszy od wielu lat zaangażowałam się w kampanię wyborczą. Z własnej inicjatywy, na swój skromy sposób, dziesięć dni przed wyborami, w internecie. Po debacie Kaczyński - Tusk trafiłam na portal jednej z prywatnych stacji telewizyjnych i postanowiłam wpisać swój komentarz. W niedługim czasie dowiedziałam się, że jestem: tępy pisuar, rydzykokaczysta, wszechmoher, zlasowany mózg, wściekły bullterrier pisu, ptasia plaga, pisowski śmietnik, ogłupiony cham, ciemny ludek, małpi rozum, piesek pisu, durny pustak, zwykły kmiot, kołtun i nieudacznik. Żadnej merytorycznej odpowiedzi. I tak już pozostało do samych wyborów. Wracałam na ten portal co jakiś czas, żeby sobie ostrzyć dowcip na popieraczach PO. To była świetna zabawa - co pojawiał się nowy antypisowski komentarz, otrzymywał odpowiednią ripostę. Każda riposta oryginalna i świeżutka. Nic z tego. Nikt nie próbował podjąć wyzwania. Szedł tylko jeden propagandowy łomot. Popieracze potrafili wyłącznie powtarzać prymitywne mantry nawołujące do bicia w kacze kupry. Seans nienawiści. Sabat czarownic.”

W roku 2015 nadal ostrzę sobie dowcip, traktując swój internetowy udział w kampanii wyborczej jako wyraz obywatelskiego zaangażowania, ale również jako rozrywkę umysłową. Co zmieniło się w ciągu ostatnich ośmiu lat? Dużo. Wojna na górze przeniosła się na dół. Doły nauczyły się obsługi komputerów. Internet zapełniło dorosłe pokolenie dzieci neostrady. Mohery kpią z epitetów, którymi są obrzucane, i - nie pozostają dłużne. Po roku 2010 kontrowersje wokół sprawy smoleńskiej pogłębiły istniejące polityczne podziały. Teraz na dodatek rząd-nierząd ostatnich ośmiu lat coraz bardziej odsłania swoją szpetną twarz, a zarzut obciachu zmienia kierunek.



Jeśli, jesienią
czerwiec 2015

Dziennikarz lokalnej rozgłośni radiowej zapytał, dlaczego nie angażuję się w politykę, a działo się to podczas spotkania w dwudziestą piątą rocznicę wyborów parlamentarnych 1989 roku, chociaż przed wymienionym rokiem i wtedy, a także nieco później wykazywałam polityczną aktywność.

Nie pamiętam dokładnie, co odpowiedziałam. Pamiętam natomiast, co powiedziałam pewnemu kandydującemu do sejmu politykowi, któremu towarzyszyłam jako pełnomocnik kandydata podczas wyborów 1989 roku, kiedy spytał, czy ja sama nie myślę o karierze poselskiej. Moją odpowiedzią było zdecydowane nie, natomiast podane uzasadnienie było pewne i szczere: nie mam cierpliwości do tabelek i cyferek, projektów i sprawozdań, a czymś takim muszą zajmować się posłowie. Dodałam jednak z głębokim przekonaniem: - Mogłabym natomiast być wodzem.

Podobnie, choć nieco inaczej, zakończyłam rozmowę ze wspomnianym radiowym dziennikarzem: - Chociaż bycie politykiem nie interesuje mnie, to gdyby znowu wybuchła rewolucja, poszłabym na barykady jak nic. - Skąd przyszła myśl o rewolucji? Aż boję się pomyśleć. W roku 1980, wiosną, po dłuższej przerwie zaczęłam niespodziewanie przeglądać codzienną i tygodniową prasę. Pamiętam, co powiedziałam obserwując swoje własne zachowanie, jakbym komentowała niski lot jaskółek: - Coś będzie, bo czytam gazety.

Prawdę powiedziawszy, niewiele już zdziałam. Czas moich społecznych oraz osobistych aktywności kończy się. Pozostały jeszcze szczątki pracy zawodowej, pisanie do internetowej szuflady oraz modlitwa, która wydaje się czynnością najbardziej perspektywiczną, a więc najbardziej sensowną. Modlitwa - to bycie z Bogiem, w Bogu i dla Boga. Modlitwa to również prośba, żeby Bóg był z człowiekiem, w człowieku i dla człowieka. Pamiętam, jak powszechna modlitwa przenikała ciemne lata szeroko pojmowanego stanu wojennego, a więc wszystkie lata 1980-te.



Wolną racz wrócić
maj 2015

Trzy filary kościelnego roku, to - Boże Narodzenie, Wielkanoc, Zesłanie Ducha Świętego. Ostatnia z triady wymienionych uroczystości, zwana również Zielonymi Świątkami, oznacza upamiętnianie i świętowanie obecności pośród nas i w nas trzeciej osoby Świętej Trójcy, osoby stanowiącej żywą miłosną więź łączącą Ojca z Synem, i wpisującej nas w Boską wspólnotę miłości.

Tegoroczne wybory prezydenckie wpisały się w liturgiczny kalendarz - decydująca druga tura odbyła się w niedzielę Zesłania Ducha Świętego. Natomiast zaprzysiężenie nowego prezydenta odbędzie się w uroczystość Przemienienia Pańskiego [1], które od mojego pierwszego nawrócenia [Świadectwo] jest mi szczególnie bliskie. Bóg przemienia mnie [Piękne bankructwo], Bóg przemienia człowieka, natomiast każda przemiana pojedynczego człowieka przyczynia się do przemiany społeczeństw i narodów. Do odmiany oblicza ziemi. Bóg wszystko może. Tylko Bóg.


.