Bóg jeden wie

Z pierwszych lekcji religii zapamiętałam głównie dwie rzeczy: katechetyczną pierwszą prawdę, że jest jeden Bóg, a także łagodną dobroć siostry urszulanki przygotowującej naszą drugą klasę do Pierwszej Komunii.

*

Ten, Który Jest, jest Bogiem jedynym, immanentnie przenikającym sobą wszystko, a jednocześnie transcendentnie wszystko sobą przekraczającym. Ten, Który Jest powołał do istnienia wszystko, co nie jest Nim, a jest. Stwarzając człowieka wpisał w niego mechanizmy, dzięki którym człowiek zachowuje życie: biologiczne (służą temu instynkty pokarmowy i zachowawczy) oraz gatunkowe (dzięki instynktowi/popędowi płciowemu), a także życie wieczne (dzięki instynktowi religijnemu, manifestującemu się poprzez tak zwane potrzeby religijne człowieka). Natura, dobra w Boskim zamyśle, ale skażona ludzkim błędem, podlega słabościom i ułomnościom. Bywa więc, że wpisane w nią mechanizmy ulegają zaburzeniom, co dotyczy każdego z instynktów wymienionych. Istnieją zaburzenia w odżywianiu się, istnieją zaburzenia w życiu seksualnym. Sfera religijna również nie jest od nich wolna: bywa więc religijna oziębłość, ale też bywa religijne obżarstwo, bywa religijna anoreksja lub bulimia, bywają różne dewiacje w przeżywaniu religii.

*

Jednak ludzkość wytrwale szuka - Boskości. Człowiek szuka - Boga. Człowiek - jako taki - od zawsze szukał i szuka odpowiedzi na zagadkę istnienia, na tajemnicę bytu, nawet jeśli nie potrafił czy nie potrafi swoich naturalnych tęsknot tak nazwać. Człowiek - jako taki - przeczuwa, że jest życie większe niż jego życie, i że jest rzeczywistość przekraczająca jego rzeczywistość. Odpowiedzi na takie egzystencjalne pytania ludzkość na ogół znajdowała i znajduje w religiach. Bywa, że do rangi religii podnosi się humanizm, a ludzką osobę czyni ostateczną miarą wszechrzeczy. Bywa też, że człowiek odrzuca nie tylko religię, ale humanizm również, wybierając nihilizm, czyli - w rzeczy samej - egzystencjalną rozpacz, często skrywaną pod maską cynizmu.

*

W poszukiwaniu Boga ludzkość podążała i podąża różnymi drogami, jak się wydaje z woli Boga samego, który chciał i chce, żebyśmy tak właśnie Jego szukali - na wiele sposobów. Bóg szuka człowieka również - na wiele sposobów. Czy więc można przyjąć, że wszystkie drogi prowadzą do Jednego Celu? W moim przekonaniu, tak i nie - jednocześnie. Jeśli bowiem wierzę w Boga Jedynego, nie mogę przyjmować, że inni dążą do jakichś innych, równoprawnych - Bogów. Jeśli natomiast zakładam, że sam Bóg nam się samo-objawia, i że najpełniejsze samo-objawienie Absolutu nastąpiło w wydarzeniu Chrystusa i ma na imię Jezus, nie mogę zgodzić się na mniej, na zaledwie przeczucie tego, kim Jest, Który Jest. Tak, różnorodne wielkie nurty religijne szukają Jedynego niejako z zewnątrz, po omacku, podczas gdy Jezus Chrystus wprowadza wierzącego w samo wnętrze Boga. To tak, jakby inni dotykali ścian domu, obmacywali je niejako, czy próbowali zaglądać do wnętrza przez przesłonięte okna, sądząc, że już znaleźli Ostateczny Cel swojej tęsknoty, podczas gdy my, którzy poszliśmy za Jezusem, zostaliśmy wprowadzeni wprost do środka domu, prostą drogą prawdy, i zaproszeni na wspólną ucztę, na której po trudach ziemskiego życia będzie nam usługiwać sam Pan Domu. Tak, jak obiecał.


.